Personal belongings I. Father.
To przecież dość klasyczna metafora, śmierć rodzica odsłania naszą własną śmiertelność. Przesuwamy się w przedziwnej kolejce życia o oczko do przodu, o oczka bliżej końca.
W tym jednym małym kroku, następuje gigantyczna zmiana.
Podróżujemy przecież w nieznanym kierunku. Wszystkie dotychczasowe kategorie upadają. Czy jeszcze jestem synem czy już jestem sierotą? Czy on jeszcze jest, skoro ja jestem? Śmierć jest katalizatorem zmiany, lub rozpadu. Trudno rozróżnić jedno od drugiego, gdy jest się w jej wnętrzu.
Relacja syna z ojcem może być paradoksalna. Oparta o brak, tęsknotę i gniew.
W tym przypadku ten negatywny ładunek rozładowała dopiero choroba. Pozwoliła im odbudować relacje, niejednoznaczna i wątłą - jednak po raz pierwszy realną.
Tomek Tyndyk w tym właśnie okresie intensywnie fotografuje - jeździ między miastem w którym żyje, a miastem w którym choruje ojciec. Przybliża się i oddala w rytmie szpitalnych wizyt, kruchych rozmów i powracających urazów. Zabija czas podróży, bezmyślnie fotografując, jest przecież coś uspokajającego w zniknięciu, choć by na chwilę.
W listopadzie 2021 wszystko się kończy.
Ich skomplikowana relacja, obecność i nieobecność ojca w życiu artysty, nieprzeprowadzone rozmowy, niewypowiedziane słowa - to wszystko ucina śmierć. Już nic nie można wyjaśnić, nic nie można wspólnie domknąć. Tyndyk w książce "Rzeczy osobiste 1. Ojciec" pracuje na tym konkretnym punkcie swojego życia. Jeszcze nie rozumie co się stało, jeszcze nie znalazł żadnych odpowiedzi, nie przepracował straty.
Jest tylko śmierć ojca i chaos w życiu syna.